środa, 23 października 2013
Nowy blog :)
Hej ! Chciałabym powiadomić Was o moim nowym blogu, który znajduje się pod tym linkiem Egzystencja Demona. Oczywiście nie kończę z tym blogiem tu i teraz lecz mam zamiar tu wracać. Choć długo nie było ani jednej notki dot. przygód Tatiany ;P
niedziela, 15 września 2013
Zwiastun !
Chciałabym pokazać Wam, moim drogim czytelnikom zwiastun jaki otrzymałam od Krakena z Kosmiczne Video. Nie wiem co o nim powiedzieć... Może Wy ocenicie :3
czwartek, 29 sierpnia 2013
Rozdział IX- A żebyś wiedziała !
Gość w pewnym sensie zawsze jest nieoczekiwany.
* * *
Kipiałam ze złości. Kolejny raz moi rodzice muszą dać mi do zrozumienia, jaka jestem 'inna'.
- Przepraszam, ale czy o wartości dziewczyny świadczy chłopak ?! - syknęłam.
- Ja oraz tata chcemy Tobie tylko powiedzieć, że to już najwyższa pora. - wyjaśniła mama ze stoickim spokojem, a tata tylko kiwnął potwierdzająco głową. Miałam dość ich absurdalnych przyczepek do wszystkiego.
Przemilczałam resztę posiłku. Gdy skończyłam jeść usiadłam wyprostowana i jak to w naszym zwyczaju, czekałam również na pozostałych. Nagle mama zakomunikowała:
- Mam nadzieję, że jeszcze tu kogoś sprowadzisz ! - po chwili uśmiechnęła się przyjaźnie.
- A żebyś wiedziała ! - fuknęłam z grobową miną. Już miałam odejść od stołu, jednak stało się coś, czego nie przewidziałam.
Usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i zamarłam. Zakryłam twarz rękoma w bezsilności.
"O takiej godzinie ?! To nie może być prawda !"
W odpowiednim momencie odeszłam od stołu i z zawahaniem stwierdziłam:
- To j... ja otworzę ! - potem odskoczyłam i z potknięciem pognałam ku drzwiom frontowym. Moi rodzicie spojrzeli na mnie z żalem.
Miałam już nacisnąć klamkę jednak całego serca wolałam tego uniknąć. Przede mną sterczał ten dziwak, który wczorajszego dnia obiecał mnie, że mnie odwiedzi. Nie rzucił słów na wiatr. Ze sztucznym uśmiechem przywitałam się z gościem i zaprosiłam go do mojego pokoju, tuż obok. Ten odwzajemnił uśmiech. Spojrzałam nerwowo na rodziców. Mama w ze złożonymi rękami w błagalny gest szczerzyła się do ojca. Ten aż wstał, nie mogąc uwierzyć w tą bajkę.
Chłopak kiwnął głową w kierunku rodziców. Już miał zamknąć drzwi od mojego pokoju jednak mama jak zwykle musiała wszystko schrzanić.
- Zapraszam młodzieńcze ! Nie raczyłbyś skosztować ciasta ? - zachichotała.
Jeśli chodzi o ciasto, ciasta nie było. Moja rodzicielka z istnej ciekawości chciała poznać przybysza. Co rzecz jasna, nie było mi na rękę.
- Chętnie. - wyrecytował uprzejmie czarodziej poszedłszy do jadalni. Ja załamałam ręce i zrezygnowana dołączyłam do chłopaka.
* * *
Trwała krępująca cisza. Towarzysz badał wzrokiem cały dom, kręcąc się przy tym na lewo i prawo. Ja nuciłam wymyśloną pioseneczkę. Za to moja mama nerwowo spoglądało to na gościa, to na mnie. Oczekiwała jakiegokolwiek gestu z naszej strony. Ojciec wyszedł. Przynajmniej on nie wtykał nosa w cudze życie.
Zakłopotana przerwałam ciszę:
- Możemy już gdzieś wyjść, mamusiu ? - spytałam delikatnie, by moja droga mamusia nie poczuła się urażona. Ta jednak z zadumaniem stwierdziła:
- No tak... Kino, teatr i te sprawy.... - Spojrzałam z zdegustowaniem na chłopaka. Ten nie wzruszony dalej zajmował się obserwacją - Dam Wam drobne! Każdy ma jakieś swoje zachcianki, czyż nie ? - zaproponowała. Cała ta sytuacja zagalopowała się za daleko.
* * *
Co będzie dalej ? Czekam na komentarze.
P.S. Zakatujcie mnie ! Wiem, że notka przybyła dość późno ale wena odjechała :)
* * *
Kipiałam ze złości. Kolejny raz moi rodzice muszą dać mi do zrozumienia, jaka jestem 'inna'.
- Przepraszam, ale czy o wartości dziewczyny świadczy chłopak ?! - syknęłam.
- Ja oraz tata chcemy Tobie tylko powiedzieć, że to już najwyższa pora. - wyjaśniła mama ze stoickim spokojem, a tata tylko kiwnął potwierdzająco głową. Miałam dość ich absurdalnych przyczepek do wszystkiego.
Przemilczałam resztę posiłku. Gdy skończyłam jeść usiadłam wyprostowana i jak to w naszym zwyczaju, czekałam również na pozostałych. Nagle mama zakomunikowała:
- Mam nadzieję, że jeszcze tu kogoś sprowadzisz ! - po chwili uśmiechnęła się przyjaźnie.
- A żebyś wiedziała ! - fuknęłam z grobową miną. Już miałam odejść od stołu, jednak stało się coś, czego nie przewidziałam.
Usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i zamarłam. Zakryłam twarz rękoma w bezsilności.
"O takiej godzinie ?! To nie może być prawda !"
W odpowiednim momencie odeszłam od stołu i z zawahaniem stwierdziłam:
- To j... ja otworzę ! - potem odskoczyłam i z potknięciem pognałam ku drzwiom frontowym. Moi rodzicie spojrzeli na mnie z żalem.
Miałam już nacisnąć klamkę jednak całego serca wolałam tego uniknąć. Przede mną sterczał ten dziwak, który wczorajszego dnia obiecał mnie, że mnie odwiedzi. Nie rzucił słów na wiatr. Ze sztucznym uśmiechem przywitałam się z gościem i zaprosiłam go do mojego pokoju, tuż obok. Ten odwzajemnił uśmiech. Spojrzałam nerwowo na rodziców. Mama w ze złożonymi rękami w błagalny gest szczerzyła się do ojca. Ten aż wstał, nie mogąc uwierzyć w tą bajkę.
Chłopak kiwnął głową w kierunku rodziców. Już miał zamknąć drzwi od mojego pokoju jednak mama jak zwykle musiała wszystko schrzanić.
- Zapraszam młodzieńcze ! Nie raczyłbyś skosztować ciasta ? - zachichotała.
Jeśli chodzi o ciasto, ciasta nie było. Moja rodzicielka z istnej ciekawości chciała poznać przybysza. Co rzecz jasna, nie było mi na rękę.
- Chętnie. - wyrecytował uprzejmie czarodziej poszedłszy do jadalni. Ja załamałam ręce i zrezygnowana dołączyłam do chłopaka.
* * *
Trwała krępująca cisza. Towarzysz badał wzrokiem cały dom, kręcąc się przy tym na lewo i prawo. Ja nuciłam wymyśloną pioseneczkę. Za to moja mama nerwowo spoglądało to na gościa, to na mnie. Oczekiwała jakiegokolwiek gestu z naszej strony. Ojciec wyszedł. Przynajmniej on nie wtykał nosa w cudze życie.
Zakłopotana przerwałam ciszę:
- Możemy już gdzieś wyjść, mamusiu ? - spytałam delikatnie, by moja droga mamusia nie poczuła się urażona. Ta jednak z zadumaniem stwierdziła:
- No tak... Kino, teatr i te sprawy.... - Spojrzałam z zdegustowaniem na chłopaka. Ten nie wzruszony dalej zajmował się obserwacją - Dam Wam drobne! Każdy ma jakieś swoje zachcianki, czyż nie ? - zaproponowała. Cała ta sytuacja zagalopowała się za daleko.
* * *
Co będzie dalej ? Czekam na komentarze.
P.S. Zakatujcie mnie ! Wiem, że notka przybyła dość późno ale wena odjechała :)
wtorek, 13 sierpnia 2013
Rozdział VIII - Ja pomogę tobie, a ty pomożesz mi, ok ?
* * *
Szczęścia nie da się zaznać, nigdy ! Zawsze coś martwi nas i gryzie po cichu. Jest jak fala, która przemierza spokojny ocean, wzburzając wody i daje początek nieokiełznanym sztormom. Tak właśnie poziom naszego samopoczucia spada w tempie błyskawicznym i wszystko utwierdza nas w przekonaniu, że człowiek jest istotą zbyt skomplikowaną, by rozumieć wszechogarniający go świat. Ta teoria jest trafna oraz mylna za razem. Na szczęście człowiek jest na tyle błyskotliwy, i za co jestem bardzo wdzięczna, że potrafi to pojąć.
* * *
" Może, a nawet na pewno między nami nic nie było, jednak czułam, że to był dopiero początek naszych nieziemskich spotkać. Nie byłam całkowicie o tym przekonana, ale dajmy żyć! Mogłoby zdarzyć się jeszcze to i owo, ale zostawię to dla siebie. Obcowanie z magią nie jest złe. No ba! Jest fantastyczne! Powinnam się porządnie otrząsnąć z tego transu. Nadal istnieje ryzyko, nadal jest możliwość, że zazdrośnica Bella przemówi do jego rozumu. I to zdrowo.Tego serdecznie wolałabym uniknąć. "
Usadowiłam się na łóżku z zamyśloną miną. Nie mogąc pogrążyć się we śnie, analizowałam zaszłe wydarzenia. Kto mógłby zasnąć po tak ekscytującym wieczorze ?!
- Mmmm... Może zamiast unikać, zapobiegać ? Mogłabym naprawdę dobrze zorganizować plan wymówek oraz odpowiedzi zaprzeczających zdaniu: Ona jest mugolem !. - na mojej twarzy zabłysnął entuzjastyczny uśmiech. Cały świat WRESZCIE dostosował się do mnie.
Przebiegle spojrzałam na różdżkę spoczywającą na komodzie. Mój umysł przeszyła pewna niesłychanie bystra myśl.
" A może tu nauczyć się czegoś, czego nawet On nie potrafi?" - ponownie uśmiechnęłam się, tylko z nutką dzikości.
* * *
Około godziny jedenastej przed południem zawitałam na nieco zatłoczonej ulicy Pokątnej. Nie zauważyłam nikogo podejrzanego, tym lepiej dla mnie. Zmierzałam ku bibliotece pośpiesznym krokiem. Promienie słońca oślepiały niemiłosiernie. Trudno było nie wpaść na przechodni. Ze zmarszczonym czołem szukałam szyldu biblioteki, który o ile pamiętam został powieszony dość nisko. Starałam się nie zwracać na siebie uwagi jednak ktoś okropnie wścibski przez dłuższy czas obserwował mnie ze skupieniem. Stawało się to dość nieprzyjemne, wręcz wyprowadzało mnie z równowagi! Nie miałam czasu na zmartwienia z tego powodu. Jedynie przed wejściem do celu odwróciłam się za siebie.
Podążał za mną szczupły blondyn. Nie wyglądał mi na laika z dziedziny magii. Oszacowałam jego wiek na ponad 17, więc tym bardziej nie wart był mojej uwagi. Do tego przesiąknięty magią. Pewnie szlachetna, czysta krew czarodziejów płynie w jego żyłach.Wpatrywał się we mnie z zachwytem, jakby zobaczył ideał. No, no ale ja takim nieskazitelnym okazem nie jestem!
Żwawym ruchem przekroczyłam róg biblioteki i usiadłam na najbliższym fotelu. Coś zaczęło trzeszczeć. Po chwili usłyszałam brzdęk śrubek... BAM ! Nieżyjący, martwy, banalny fotel wyrzucił mnie w powietrze i tak przyciągnęłam wzrok spokojnych, zaczytanych osób! Przewróciłam oczami i podniosłam się w grymasie. Nie ominęło się bez chichotów. Po chwili dowiedziałam się, że to nie był przypadek. Piękniutka informacja w mahoniowej ramce wisiała jak krowie na rowie nad fotelem. Załamałam ręce i z burakiem na twarzy opuściłam teren jakże wesołej biblioteki.
- Wszyscy to widzą ! - poczułam szarpnięcie za rękaw oraz usłyszałam szepty. To ten prześladowca! Wziął mnie pod ramię i w pośpiesznym tempie zaprowadził na jedną ze ślepych uliczek. Kiedy puścił moją obolałą osobę zachichotał.
- Wszyscy to widzą... co ?! - zapytałam oburzona. Nie miałam ochoty na wysłuchiwanie dylematów na temat mojej niezdarności.
Chłopak pokazał mnie palcem po czym odpowiedział cierpliwie:
- Jesteś mugolem. To widzą.
Kolejny raz poczułam się zdemaskowana. To wszystko nie jest tak, jak ja myślę. Pogrążyłam się w otchłani zniechęcenia. Jednak pozwoliłam chłopakowi kontynuować.
- Jesteś niesamowita! Mugole są niesamowici. - wypalił z zapałem -Wiesz ... miałaś prawo nie wiedzieć. Nie powinienem obserwować ciebie z takim zachwytem. Widać, że nie zostałaś wtajemniczona. Osiągnęłaś to sama. Bardzo interesuję się Twoim pochodzeniem. - na jego męskiej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Tak... - mruknęłam wtapiając wzrok w ziemię - Co we mnie interesującego ? Nie powinny obchodzić cię moje zamiary, oraz to fakt, nie powinieneś obserwować mnie z podnieconą miną! - syknęłam i odepchnęłam przystojnego blondyna. Pobiegłam w stronę wyjścia jednak prześladowca widocznie nie zamierzał mnie wypuścić.
- Ja pomogę tobie, a ty pomożesz mi, ok ?
- Nie rozumiem. - odpowiedziałam sucho. Cała ta gra zaczęła się być nudna.
- Gorąco pragniesz przynależeć do tego świata. A ja... cóż ! Mógłbym ci pomóc. - odrzekł z przesłodzeniem.
- A ja ? Co w zamian oczekujesz ? - chłodno odezwałam się do czarodzieja.
- Oj niewiele ! Potrzebuję tego i owego o mugolach. Wiem gdzie mieszkasz. Odwiedzę Cię jutro. - obdarzył mnie chytrym uśmieszkiem i zniknął. Załamałam ręce i wolnym krokiem opuściłam zaułek.
* * *
P.S. Nowy bohater jest całkowicie wymyślony.
Szczęścia nie da się zaznać, nigdy ! Zawsze coś martwi nas i gryzie po cichu. Jest jak fala, która przemierza spokojny ocean, wzburzając wody i daje początek nieokiełznanym sztormom. Tak właśnie poziom naszego samopoczucia spada w tempie błyskawicznym i wszystko utwierdza nas w przekonaniu, że człowiek jest istotą zbyt skomplikowaną, by rozumieć wszechogarniający go świat. Ta teoria jest trafna oraz mylna za razem. Na szczęście człowiek jest na tyle błyskotliwy, i za co jestem bardzo wdzięczna, że potrafi to pojąć.
* * *
" Może, a nawet na pewno między nami nic nie było, jednak czułam, że to był dopiero początek naszych nieziemskich spotkać. Nie byłam całkowicie o tym przekonana, ale dajmy żyć! Mogłoby zdarzyć się jeszcze to i owo, ale zostawię to dla siebie. Obcowanie z magią nie jest złe. No ba! Jest fantastyczne! Powinnam się porządnie otrząsnąć z tego transu. Nadal istnieje ryzyko, nadal jest możliwość, że zazdrośnica Bella przemówi do jego rozumu. I to zdrowo.Tego serdecznie wolałabym uniknąć. "
Usadowiłam się na łóżku z zamyśloną miną. Nie mogąc pogrążyć się we śnie, analizowałam zaszłe wydarzenia. Kto mógłby zasnąć po tak ekscytującym wieczorze ?!
- Mmmm... Może zamiast unikać, zapobiegać ? Mogłabym naprawdę dobrze zorganizować plan wymówek oraz odpowiedzi zaprzeczających zdaniu: Ona jest mugolem !. - na mojej twarzy zabłysnął entuzjastyczny uśmiech. Cały świat WRESZCIE dostosował się do mnie.
Przebiegle spojrzałam na różdżkę spoczywającą na komodzie. Mój umysł przeszyła pewna niesłychanie bystra myśl.
" A może tu nauczyć się czegoś, czego nawet On nie potrafi?" - ponownie uśmiechnęłam się, tylko z nutką dzikości.
* * *
Około godziny jedenastej przed południem zawitałam na nieco zatłoczonej ulicy Pokątnej. Nie zauważyłam nikogo podejrzanego, tym lepiej dla mnie. Zmierzałam ku bibliotece pośpiesznym krokiem. Promienie słońca oślepiały niemiłosiernie. Trudno było nie wpaść na przechodni. Ze zmarszczonym czołem szukałam szyldu biblioteki, który o ile pamiętam został powieszony dość nisko. Starałam się nie zwracać na siebie uwagi jednak ktoś okropnie wścibski przez dłuższy czas obserwował mnie ze skupieniem. Stawało się to dość nieprzyjemne, wręcz wyprowadzało mnie z równowagi! Nie miałam czasu na zmartwienia z tego powodu. Jedynie przed wejściem do celu odwróciłam się za siebie.
Podążał za mną szczupły blondyn. Nie wyglądał mi na laika z dziedziny magii. Oszacowałam jego wiek na ponad 17, więc tym bardziej nie wart był mojej uwagi. Do tego przesiąknięty magią. Pewnie szlachetna, czysta krew czarodziejów płynie w jego żyłach.Wpatrywał się we mnie z zachwytem, jakby zobaczył ideał. No, no ale ja takim nieskazitelnym okazem nie jestem!
Żwawym ruchem przekroczyłam róg biblioteki i usiadłam na najbliższym fotelu. Coś zaczęło trzeszczeć. Po chwili usłyszałam brzdęk śrubek... BAM ! Nieżyjący, martwy, banalny fotel wyrzucił mnie w powietrze i tak przyciągnęłam wzrok spokojnych, zaczytanych osób! Przewróciłam oczami i podniosłam się w grymasie. Nie ominęło się bez chichotów. Po chwili dowiedziałam się, że to nie był przypadek. Piękniutka informacja w mahoniowej ramce wisiała jak krowie na rowie nad fotelem. Załamałam ręce i z burakiem na twarzy opuściłam teren jakże wesołej biblioteki.
- Wszyscy to widzą ! - poczułam szarpnięcie za rękaw oraz usłyszałam szepty. To ten prześladowca! Wziął mnie pod ramię i w pośpiesznym tempie zaprowadził na jedną ze ślepych uliczek. Kiedy puścił moją obolałą osobę zachichotał.
- Wszyscy to widzą... co ?! - zapytałam oburzona. Nie miałam ochoty na wysłuchiwanie dylematów na temat mojej niezdarności.
Chłopak pokazał mnie palcem po czym odpowiedział cierpliwie:
- Jesteś mugolem. To widzą.
Kolejny raz poczułam się zdemaskowana. To wszystko nie jest tak, jak ja myślę. Pogrążyłam się w otchłani zniechęcenia. Jednak pozwoliłam chłopakowi kontynuować.
- Jesteś niesamowita! Mugole są niesamowici. - wypalił z zapałem -Wiesz ... miałaś prawo nie wiedzieć. Nie powinienem obserwować ciebie z takim zachwytem. Widać, że nie zostałaś wtajemniczona. Osiągnęłaś to sama. Bardzo interesuję się Twoim pochodzeniem. - na jego męskiej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Tak... - mruknęłam wtapiając wzrok w ziemię - Co we mnie interesującego ? Nie powinny obchodzić cię moje zamiary, oraz to fakt, nie powinieneś obserwować mnie z podnieconą miną! - syknęłam i odepchnęłam przystojnego blondyna. Pobiegłam w stronę wyjścia jednak prześladowca widocznie nie zamierzał mnie wypuścić.
- Ja pomogę tobie, a ty pomożesz mi, ok ?
- Nie rozumiem. - odpowiedziałam sucho. Cała ta gra zaczęła się być nudna.
- Gorąco pragniesz przynależeć do tego świata. A ja... cóż ! Mógłbym ci pomóc. - odrzekł z przesłodzeniem.
- A ja ? Co w zamian oczekujesz ? - chłodno odezwałam się do czarodzieja.
- Oj niewiele ! Potrzebuję tego i owego o mugolach. Wiem gdzie mieszkasz. Odwiedzę Cię jutro. - obdarzył mnie chytrym uśmieszkiem i zniknął. Załamałam ręce i wolnym krokiem opuściłam zaułek.
* * *
P.S. Nowy bohater jest całkowicie wymyślony.
niedziela, 28 lipca 2013
VII rozdział - Tak. Jesteś piękna!
Szczęście ma to do siebie, że przychodzi dopiero po wszystkim. Życie to ruina a całe Twoje istnienie już nie ma sensu. Jednak niczym najwierniejszy przyjaciel pomaga odbudować to, co zostało powalone. Cierpliwie stawia pierwsze uśmiechy na twarzach pokrzywdzonych. Tylko, by uśmiechnąć się nie wystarczy wprawić w ruch 17 mięśni. Co ? Odnaleźć tam gdzieś w głębi duszy, to co najważniejsze. Jeżeli tego nie czujesz - nie żyjesz.
Więc coś dla Twojej znajomości: "Twarz potrzebuje 17 mięśni, by wyrazić uśmiech i 43 aby wyrazić smutek." I jak? Co łatwiejsze ?
* * *
Czułam się tak lekko! Moje ciało samo pląsało w rytm starej piosenki. Gramofon ledwo wyrabiał. Rodzice wyjechali, sama nie wiem dokąd. Ubrana w krótką, intensywnie czerwoną sukienkę i kontrastowe kabaretki, przeglądałam się w niewielkim lusterku. Moje dość ciemne blond włosy opadały bezwładnie na moje ramiona. Żadnych dodatków ani "upiększaczy" chociaż sam ubiór nie należał do codziennych.
- Jeszcze tylko kilka minut i muszę się zbierać! - szepnęłam lekko zachwycona. Jeszcze raz niczym baletnica zakręciłam się wokół własnej osi.
- "Świruska!" - pomyślałam rozbawiona. Ogarnął mnie nagły, nie do zahamowania śmiech. Moja wrodzona świnka zawsze ujawniała się w nieznanych okolicznościach. Gdy uspokoiłam się mruknęłam zachwycona:
- Taniu, czyń honory ! - szlachetnie przekręciłam gałkę drzwi i w tańcu przekroczyłam próg mojego domostwa.
* * *
Już na wejściu przywitał mnie Tom. Jak zwykle cierpliwie oczekiwał mojego przyjścia. Jego wyraz twarzy był nie do opisania. Tajemniczy, intrygujący oraz... niebezpieczny!
- Witaj... księżniczko? - westchnął chłopak. Zmierzyłam go wzrokiem. Ubrał dość nietypową marynarkę, która wyglądała z leksza idiotycznie.
- Witaj, śmieszny... kolego! - zachichotałam ironicznie. Poprawiłam włosy i skierowałam się w stronę Riddle'a. Ten uśmiechnął się tajemniczo i zasłonił moje oczy dłońmi. Po czym szepnął marzycielsko:
- Nasze drugie spotkanie powinno wyglądać... inaczej!
* * *
Czego chcieć więcej ? Jedna stara świeca, która oświetlała dwa zakochane serca. Pyszny deser zalatujący magią oraz wyjątkowa osoba wpatrująca się w Twoje oczy. Sam wystrój ubogi jednak nawet w najskrytszych marzeniach nie oczekiwałam niczego więcej. Z Riddle'em czułam się jak rodzona czarownica.
Jak na takiego skrytego chłopaka potrafił rozśmieszyć. Moja świńska część ujawniła się w najbardziej nieoczekiwanym momencie.
- I wtedy Bella straciła równowagę i wpadła prosto w objęcia Chudego. - dokończył towarzysz z głową opartą na dłoniach. I potem strzeliłam gafę JA:
- Serio ?! Hahhaa - już bałam się na samą myśl.
- Może i Twój śmiech nie jest idealny ... - oznajmił czarnooki - ale uśmiech nietypowy.
Ja oblałam się rumieńcem. Nikt jeszcze nie nie powiedział mi czegoś podobnego. Chyba pogodziłam się ze swoimi wadami i zaakceptowałam je.
Nastąpił przyjemni moment ciszy. Tom wpatrywał się w gwieździste niebo. Ja - na Niego. Nagle mój umysł przeszyła notatka z biblioteki:
"Według dokumentu opublikowanego w XVIII wieku dziecko czystokrwiste odznaczało się wyjątkowymi cechami:
- ujawniało swoje zdolności ok. 3 roku życia
- przed 7 rokiem życia umiało latać na miotle
- wykazywało niechęć lub bało się świń, które uważano za szczególnie niemagiczne stworzenia
- charakteryzowało się wyjątkową atrakcyjnością fizyczną
- było odporne na choroby wieku dziecięcego
- wykazywało naturalną niechęć do mugoli"
Riddle spokojnie odwrócił się w moją stronę i na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Tak. Jesteś piękna! - po czym pocałował mnie w policzek. I potem ... zniknął! Jednak on dalej tu był. Razem ze mną... czułam jego obecność. Do mojego umysłu wdarło się kilka słów nieznanego pochodzenia:
- I właśnie moje życzenie spełniło się!
* * *
P.S. Sukienka Tani
I oceniajcie ;3
Rozdział VI - Mówię Ci ona jest mugolem!
Za często zdarza się tak że słowa ranią bardziej niż prawdziwe uderzenie w policzek...
* * *
Moje myśli mają to do siebie, że układają się od najważniejszych po błahe. Te usadzone nisko są prawie że nieodczuwalne. Jednak te, co zdążyły wspiąć się wyżej... bolą i ranią. Jest to paradujące po moim umyśle słowo 'szlama'. Wyróżnione nie zamierza zejść ze sceny, zwanej smutkiem. Żadna ale to żadna siła nie odpędzi tego wspomnienia. Albo będzie gorzej i zastąpi ją okropniejsza, albo zniknie z powodu
pojawienia się nowej, lepszej.
Pomimo trudu odnalazłam idealną księgę. Po wielu propozycjach pomocy zakończonych niepowodzeniem Tom wreszcie zrezygnował. Moja znajomość z Riddle'em wisiała na włosku. Jedno słowo może zakończyć ją na Amen. Było to okropieństwo w 6 literach, 5 głoskach i 2 sylabach. Otrząsnęłam się i pogrążyłam się w czytaniu. Po kilku minutach uważnego wertowania księgi odnalazłam trafny fragment:
" Według dokumentu opublikowanego w XVIII wieku dziecko czystokrwiste odznaczało się wyjątkowymi cechami:
- No to gdzie ten Riddle ? - zapytałam siebie w duchu i szybkim krokiem zawędrowałam prawie na sam tył budynku.
- Mówię Ci ona jest mugolem!
Usłyszałam szepty zza jednego z regałów. Bezszelestnie zakradłam się oraz schowałam od frontu półki. W szczelinach między książkami zauważyłam Bellę([a]triks), której głowa spoczywała na ramieniu chłopaka. W pewnym sensie poczułam się trochę ale to minimalnie zazdrosna o Toma. Dziwnym trafem sterta ksiąg obluzowała się a ja niczym kameleon wtopiłam się w tło brunatnych ścian.
- Co to było ? - zapytał całkowicie niewzruszony Riddle, nadal z nosem w kartkach. Kruczowłosa wpadła w furię!
- Czy Ty tego nie zauważyłeś ?! Mugole potrafią się maskować. Albo Ty jesteś taki naiwny ! - po czym kopnęła go w łydkę. Szybko potem pożałowała swojego postępku.
Chłopak odwrócił się na pięcie piorunując ją spojrzeniem. Uniósł brew w irytacji. Dziewczyna miała skruszoną minę.
- Czy ja Ci wyglądał na naiwnego ? Potrafię odróżnić szlamę od czarownicy. Więc proszę, oszczędź sobie tych oskarżeń.
Bella(triks) szybko wycofała się w głąb regałów. Spojrzała na chłopaka z zauroczeniem a jednocześnie ze wściekłością. Rozmowa wielce mnie zaskoczyła. Powinnam szybko wycofać się zanim któryś z nich przyłapałby mnie na szpiegostwie. Niczym pantera, ostrożnie wysunęłam się zza regału i powędrowałam w stronę wyjścia. Jeszcze tylko raz zerknęła na regał 11, gdzie dosłownie przed chwilą byłam świadkiem tajemniczej wymiany zdań.
* * *
Czego spodziewacie się na nocnym spotkaniu Toma z Tatianą ? Czy Bella(triks) zdoła przekonać młodego Voldzia do swojego zdania? W jakim celu Tania wykorzysta notatkę? Piszcie !
* * *
Moje myśli mają to do siebie, że układają się od najważniejszych po błahe. Te usadzone nisko są prawie że nieodczuwalne. Jednak te, co zdążyły wspiąć się wyżej... bolą i ranią. Jest to paradujące po moim umyśle słowo 'szlama'. Wyróżnione nie zamierza zejść ze sceny, zwanej smutkiem. Żadna ale to żadna siła nie odpędzi tego wspomnienia. Albo będzie gorzej i zastąpi ją okropniejsza, albo zniknie z powodu
pojawienia się nowej, lepszej.
Pomimo trudu odnalazłam idealną księgę. Po wielu propozycjach pomocy zakończonych niepowodzeniem Tom wreszcie zrezygnował. Moja znajomość z Riddle'em wisiała na włosku. Jedno słowo może zakończyć ją na Amen. Było to okropieństwo w 6 literach, 5 głoskach i 2 sylabach. Otrząsnęłam się i pogrążyłam się w czytaniu. Po kilku minutach uważnego wertowania księgi odnalazłam trafny fragment:
" Według dokumentu opublikowanego w XVIII wieku dziecko czystokrwiste odznaczało się wyjątkowymi cechami:
- ujawniało swoje zdolności ok. 3 roku życia
- przed 7 rokiem życia umiało latać na miotle
- wykazywało niechęć lub bało się świń, które uważano za szczególnie niemagiczne stworzenia
- charakteryzowało się wyjątkową atrakcyjnością fizyczną
- było odporne na choroby wieku dziecięcego
- wykazywało naturalną niechęć do mugoli "
- No to gdzie ten Riddle ? - zapytałam siebie w duchu i szybkim krokiem zawędrowałam prawie na sam tył budynku.
- Mówię Ci ona jest mugolem!
Usłyszałam szepty zza jednego z regałów. Bezszelestnie zakradłam się oraz schowałam od frontu półki. W szczelinach między książkami zauważyłam Bellę([a]triks), której głowa spoczywała na ramieniu chłopaka. W pewnym sensie poczułam się trochę ale to minimalnie zazdrosna o Toma. Dziwnym trafem sterta ksiąg obluzowała się a ja niczym kameleon wtopiłam się w tło brunatnych ścian.
- Co to było ? - zapytał całkowicie niewzruszony Riddle, nadal z nosem w kartkach. Kruczowłosa wpadła w furię!
- Czy Ty tego nie zauważyłeś ?! Mugole potrafią się maskować. Albo Ty jesteś taki naiwny ! - po czym kopnęła go w łydkę. Szybko potem pożałowała swojego postępku.
Chłopak odwrócił się na pięcie piorunując ją spojrzeniem. Uniósł brew w irytacji. Dziewczyna miała skruszoną minę.
- Czy ja Ci wyglądał na naiwnego ? Potrafię odróżnić szlamę od czarownicy. Więc proszę, oszczędź sobie tych oskarżeń.
Bella(triks) szybko wycofała się w głąb regałów. Spojrzała na chłopaka z zauroczeniem a jednocześnie ze wściekłością. Rozmowa wielce mnie zaskoczyła. Powinnam szybko wycofać się zanim któryś z nich przyłapałby mnie na szpiegostwie. Niczym pantera, ostrożnie wysunęłam się zza regału i powędrowałam w stronę wyjścia. Jeszcze tylko raz zerknęła na regał 11, gdzie dosłownie przed chwilą byłam świadkiem tajemniczej wymiany zdań.
* * *
Czego spodziewacie się na nocnym spotkaniu Toma z Tatianą ? Czy Bella(triks) zdoła przekonać młodego Voldzia do swojego zdania? W jakim celu Tania wykorzysta notatkę? Piszcie !
V rozdział - Taa ... A ja na Ciebie szlama !
„Nie jest ważne, kto kim się urodził, ale czym się stał!"
- Joanne Kathleen Rowling (z książki Harry Potter i Czara Ognia)
* * *
- Przecież pochodzenie to nie wszystko! - szeptałam do siebie, łudząc się, że mogę coś zmienić. Skulona w kącie z kolanami pod brodą rozmyślałam. Nocny powiew wkradający się przez okno opatulał moją wilgotną od łez twarz.
- Ponoć dzieci czystokrwiste odznaczają się jakoś ... - burknęłam. Nie mogłam sobie przypomnieć, czym?. Podobno jest ich sześć. Nagle do głowy wpadła mi dobra myśl. "Pewnie znajdę to w Bibliotece! Tylko... gdzie mogę ją znaleźć?" po chwili ziewnęłam głęboko. Byłam wycieńczona. Wstałam dość obolała i rzuciłam się na łóżko.Mój statek utonął w oceanie tzw. "sen".
* * *
Rankiem obudziła mnie kotka Sandy. Minęło sporo czasu od kiedy poświęcałam jej szczególną uwagę. Zachłysnęłam się magią, dlatego. Postanowiłam nadrobić zaległości.
- Witaj kociczko! - mruknęłam z zadowoleniem. Brakowało mi kogoś, komu mogłabym się wyżalić. Przyjaciół nie miałam. Kto zadawałby się z Tanią, która wiecznie znajduje się w swoim świecie? No więc został mi jedynie biały kotek o zielonych, bystrych ślepiach. Łagodnie przejechałam po grzbiecie zwierzaka. Ta wygięła się w łuk i oczekiwała kolejnych czułości. Uśmiechnęłam się lekko. Nie ma to jak koci przyjaciel!
Po kilku minutach wyskoczyłam z łóżka. Wybrałam z drewnianej szafy bordową sukienkę. Jednak gdy miałam przekręcić kluczyk zawahałam się.
- Dlaczego miałabym wstydzić się, że jestem mugolem? - warknęłam a na mojej bladej twarzy pojawiła się zadziorna mina. Zdecydowanym ruchem odwiesiłam strój i wybrałam MUGOLSKIE jeansy i MUGOLSKĄ bluzkę w groszki. Poczułam się o wiele lepiej. W podskokach ruszyłam ku mojej prywatnej łazience. "Poranny prysznic postawi mnie na nogi".
* * *
Ulica Pokątna była dzisiaj wyjątkowo pusta. Sprzedawcy z niecierpliwością oczekiwali pierwszego klienta. Wyglądało to bardzo śmiesznie. Jedni bawili się różdżkami, inni nerwowo stukali w blaty. Ja bez pośpiechu wędrowałam, nawet nie wiem dokąd. Rozglądałam się w poszukiwaniu biblioteki. O ile taka jest!
- Musi być gdzieś niedaleko...- powiedziałam z głową wysoko w tabliczkach. Nagle poczułam się dość nieswojo." Ktoś mnie ..."
- Hej! Co robisz tak wcześnie ? - nagle usłyszałam uradowany głos Toma. Wyglądał zniewalająco. Chociaż ubrał dość sprane jeansy i standardową szarą koszulę nie mogłam oderwać wzroku. Byłam zaskoczona. Tamtej nocy czułam tylko niechęć do Jego osoby. Spojrzałam głęboko w jego czarne oczy.
- Cześć. Mogłabym zadać Tobie taki samo pytanie. - po czym przyśpieszyłam kroku. Nie chciałam go ignorować jednak mam ważniejsze plany niż uliczne pogawędki.
- Czekaj ! - powiedział dość obruszonym głosem chłopak. - Muszę Ci kogoś przedstawić. - po tym przystanęłam. " Nie do wiary! Przysięgam, nikogo nie słyszałam! ". Odwróciłam się niechętnie.
- Koleżanka z Hogwartu. Bella(triks). - spojrzał na kruczowłosą dziewczynę w podobnym wieku. Uśmiechnęła się do mnie blado i niechętnie podała rękę.
- Miło mi. - buchnęłam z udawaną radością.Dziewczyna na mój gest skrzywiła się i stanęła obok Riddle'a. Wyglądała na dość zniesmaczoną. Mniemam, że mnie nie polubi. Nawet o tym nie marzyłam!
- Chodzisz tak bez celu ... Czego szukasz ? - spytał mnie z głową w chmurach. Ja uniosłam nieznacznie brew. Biłam się z myślami. Wystrzeliłam pusto:
- Do Biblioteki.
Znajoma Toma zaśmiała się ironicznie i spojrzawszy nań oczekiwała podobnego zachowania. Jednak ten klasnął w dłonie i odpowiedział energicznie:
- My właśnie też... - Na twarzy Belli([a]triks) jak i mojej zagościło zaskoczenie. W tym przypadku negatywne. Zamknęłam na moment oczy, by zapomnieć o Tomie i całej reszcie. On jednak równie śmiało i z entuzjazmem zawołał:
- Chodźcie, idziemy ! - zadowolony z funkcji przewodnika pognał na przód. Miałam chwilę na zapoznanie się z inną czarownicą.
- Więc mogę mówić na Ciebie Bella, tak ? - zapytałam nieświadoma odpowiedzi.
- Taa ... A ja na Ciebie szlama ! - uśmiechnęła się drapieżnie. Wyczuła! Ugodziła prosto w serce! Moje myśli krążyły tylko wokół tego słowa. Ona wie! Przeszyły mnie dreszcze. Nieznacznie przyśpieszyłam kroku i podążałam śladem czarnookiego.
* * *
Zastanawiacie się pewnie po co te ([a]triks). Otóż Bella to (nie wiem czy oficjalnie) nie jest forma skrócona tego imienia. Ah ... nie wyjaśnię ... Bo tak jest ;)
Aha! I jak wrażenia? Czego brakowało? Co powinnam dopracować? Piszcie !
- Joanne Kathleen Rowling (z książki Harry Potter i Czara Ognia)
* * *
- Przecież pochodzenie to nie wszystko! - szeptałam do siebie, łudząc się, że mogę coś zmienić. Skulona w kącie z kolanami pod brodą rozmyślałam. Nocny powiew wkradający się przez okno opatulał moją wilgotną od łez twarz.
- Ponoć dzieci czystokrwiste odznaczają się jakoś ... - burknęłam. Nie mogłam sobie przypomnieć, czym?. Podobno jest ich sześć. Nagle do głowy wpadła mi dobra myśl. "Pewnie znajdę to w Bibliotece! Tylko... gdzie mogę ją znaleźć?" po chwili ziewnęłam głęboko. Byłam wycieńczona. Wstałam dość obolała i rzuciłam się na łóżko.Mój statek utonął w oceanie tzw. "sen".
* * *
Rankiem obudziła mnie kotka Sandy. Minęło sporo czasu od kiedy poświęcałam jej szczególną uwagę. Zachłysnęłam się magią, dlatego. Postanowiłam nadrobić zaległości.
- Witaj kociczko! - mruknęłam z zadowoleniem. Brakowało mi kogoś, komu mogłabym się wyżalić. Przyjaciół nie miałam. Kto zadawałby się z Tanią, która wiecznie znajduje się w swoim świecie? No więc został mi jedynie biały kotek o zielonych, bystrych ślepiach. Łagodnie przejechałam po grzbiecie zwierzaka. Ta wygięła się w łuk i oczekiwała kolejnych czułości. Uśmiechnęłam się lekko. Nie ma to jak koci przyjaciel!
Po kilku minutach wyskoczyłam z łóżka. Wybrałam z drewnianej szafy bordową sukienkę. Jednak gdy miałam przekręcić kluczyk zawahałam się.
- Dlaczego miałabym wstydzić się, że jestem mugolem? - warknęłam a na mojej bladej twarzy pojawiła się zadziorna mina. Zdecydowanym ruchem odwiesiłam strój i wybrałam MUGOLSKIE jeansy i MUGOLSKĄ bluzkę w groszki. Poczułam się o wiele lepiej. W podskokach ruszyłam ku mojej prywatnej łazience. "Poranny prysznic postawi mnie na nogi".
* * *
Ulica Pokątna była dzisiaj wyjątkowo pusta. Sprzedawcy z niecierpliwością oczekiwali pierwszego klienta. Wyglądało to bardzo śmiesznie. Jedni bawili się różdżkami, inni nerwowo stukali w blaty. Ja bez pośpiechu wędrowałam, nawet nie wiem dokąd. Rozglądałam się w poszukiwaniu biblioteki. O ile taka jest!
- Musi być gdzieś niedaleko...- powiedziałam z głową wysoko w tabliczkach. Nagle poczułam się dość nieswojo." Ktoś mnie ..."
- Hej! Co robisz tak wcześnie ? - nagle usłyszałam uradowany głos Toma. Wyglądał zniewalająco. Chociaż ubrał dość sprane jeansy i standardową szarą koszulę nie mogłam oderwać wzroku. Byłam zaskoczona. Tamtej nocy czułam tylko niechęć do Jego osoby. Spojrzałam głęboko w jego czarne oczy.
- Cześć. Mogłabym zadać Tobie taki samo pytanie. - po czym przyśpieszyłam kroku. Nie chciałam go ignorować jednak mam ważniejsze plany niż uliczne pogawędki.
- Czekaj ! - powiedział dość obruszonym głosem chłopak. - Muszę Ci kogoś przedstawić. - po tym przystanęłam. " Nie do wiary! Przysięgam, nikogo nie słyszałam! ". Odwróciłam się niechętnie.
- Koleżanka z Hogwartu. Bella(triks). - spojrzał na kruczowłosą dziewczynę w podobnym wieku. Uśmiechnęła się do mnie blado i niechętnie podała rękę.
- Miło mi. - buchnęłam z udawaną radością.Dziewczyna na mój gest skrzywiła się i stanęła obok Riddle'a. Wyglądała na dość zniesmaczoną. Mniemam, że mnie nie polubi. Nawet o tym nie marzyłam!
- Chodzisz tak bez celu ... Czego szukasz ? - spytał mnie z głową w chmurach. Ja uniosłam nieznacznie brew. Biłam się z myślami. Wystrzeliłam pusto:
- Do Biblioteki.
Znajoma Toma zaśmiała się ironicznie i spojrzawszy nań oczekiwała podobnego zachowania. Jednak ten klasnął w dłonie i odpowiedział energicznie:
- My właśnie też... - Na twarzy Belli([a]triks) jak i mojej zagościło zaskoczenie. W tym przypadku negatywne. Zamknęłam na moment oczy, by zapomnieć o Tomie i całej reszcie. On jednak równie śmiało i z entuzjazmem zawołał:
- Chodźcie, idziemy ! - zadowolony z funkcji przewodnika pognał na przód. Miałam chwilę na zapoznanie się z inną czarownicą.
- Więc mogę mówić na Ciebie Bella, tak ? - zapytałam nieświadoma odpowiedzi.
- Taa ... A ja na Ciebie szlama ! - uśmiechnęła się drapieżnie. Wyczuła! Ugodziła prosto w serce! Moje myśli krążyły tylko wokół tego słowa. Ona wie! Przeszyły mnie dreszcze. Nieznacznie przyśpieszyłam kroku i podążałam śladem czarnookiego.
* * *
Zastanawiacie się pewnie po co te ([a]triks). Otóż Bella to (nie wiem czy oficjalnie) nie jest forma skrócona tego imienia. Ah ... nie wyjaśnię ... Bo tak jest ;)
Aha! I jak wrażenia? Czego brakowało? Co powinnam dopracować? Piszcie !
sobota, 27 lipca 2013
Reakcje - już teraz !
Chciałabyś dodać komentarz ale z własnych przyczyn nie masz zamiaru. Od tego momentu możesz wybrać słowo, które według Ciebie najlepiej opisuje dany rozdział. Więc co mam innego powiedzieć ...
Zapraszam ;)
Zapraszam ;)
IV rozdział - Właśnie spada! Pomyśl życzenie ...
"Smutek jest jak morze - utoniesz w nim bezpowrotnie, upór jest jak łódka - wsiądziesz do niej i przepłyniesz." - Anonim
"Przy pokonywaniu dalekiej drogi potrzebny jest wierzchowiec, przy pokonywaniu trudności potrzebny jest upór." - Anonim
"Odważni są zawsze uparci." - Paulo Coelho
Trzy cytaty, które utwierdzają mnie w zdaniu, że kluczem do zwycięstwa jest upór.
* * *
Spacerowali tak między uliczkami i jedynym ich towarzyszem był księżyc. Pełny, rozpoczynał podniebną wędrówkę. Ani Tania, ani Tom nie mieli potrzeby zainicjowania rozmowy. Oboje z uśmiechem na twarzy, powoli przechadzali się wpatrując w światło luny. Czasem spoglądali na szyldy sklepów. Mugolka będąc w istnej euforia mruknęła:
- Tom, tak mi się w sklepie wydawało ... że bije od Ciebie taka mroczna aura. - po czym wbiła swój wzrok w kamienną ścieżkę. Chłopak nadal zadowolony przymknął oczy. Zastanawiał się. Tania ze skrytą niecierpliwością oczekiwała odzewu.
- Masz bystry wzrok. I umiejętności. Nigdy nie widziałem Cię w Hogwarcie. Jednak taka czarodziejka jak Ty w najbliższym czasie tam zawita! - roześmiał się sympatycznie. Tanię zaczęła trapić pewna myśl.
" Przecież ja jestem człowiekiem. Nie miałabym po kim odziedziczyć magicznych zdolności. Powinnam mu to ..." - moje przemyślenia urwały się. Tom po cichu wbił mi nóż w plecy.
- Jak ja nienawidzę tych szlam. Tacy beznadziejni, bez jakiejkolwiek szansy obrony. Hogwart powinien umożliwiać naukę tylko czystokrwistym. - wypowiedział to z ogromną pogardą. Zawahałam się.
"Czy to dobry pomysł brnąć w tym dalej ? A jak mnie rozpozna ?" - w sercu czułam ból... wylewał się i ogarniał całą moją duszę. Ten cały spacer nie ma sensu. Chciałabym ukryć się gdzieś, zwinąć w kłębek i zapomnieć o tym co się wydarzyło przed chwilą.
Był środek nocy. Gwiazdy lśniły na ciemnym niebie. Wysoki chłopak wskazał jedną z gwiazd i szepnął:
- Właśnie spada! Pomyśl życzenie ... - wodził za nią palcem aż zniknęła mu z pola widzenia. Wreszcie zerknął na mnie w niepewności.
- Tak, pomyślałam. - burknęłam rozbita. Moim marzeniem na chwilę teraźniejszą było zmyć się stąd.
- A wiesz co ? Ja nie. - zachichotał Riddle. - Wiem, że się spełni.
Kroczyliśmy tak w mroku. Przystanęliśmy przy jednej ze sklepowych wystaw. Obserwowałam go w szklanym odbiciu. Przestąpił z nogi na nogę aż wreszcie rzekł:
- To ... spotkajmy się jutro ... o tej samej porze. Nauczę Cię paru sztuczek. - widocznie zależało mu na tym. Ja wręcz wolałabym go unikać. Nie odpowiedziałam nic, tylko gapiłam się pustym wzrokiem. Wreszcie szepnęłam.
- Ja już muszę wracać ... - i pobiegłam w stronę powrotną. Wybuchnęłam płaczem. Byłam zdruzgotana.
* * *
P.S. Słuchaj ;)
piątek, 26 lipca 2013
Dodawanie komentarzy - Ja też mogę ?
Nie masz konta na google i z osobistych przyczyn nie chcesz pod żadnym pozorem zakładać. Jednak spodobał Ci się mój blog i chciałbyś go skomentować. Proszę bardzo ;) ! Poszperałam trochę w ustawieniach i umożliwiłam Wam - anonimom, ocenianie moich opowiadanek. Więc na co czekacie ? Zapraszam !
czwartek, 25 lipca 2013
III rozdział - zawsze możesz się wycofać. NIGDY !
Upór. Myślisz, że słowo to znasz a jednak nie masz o nim zielonego pojęcia. Czy kiedykolwiek pognałeś za pociągiem, który wyruszył już 10 minut temu ? Nie. A dogoniłbyś ! Upór to także idiotyzm. W pewnym sensie. Jednak nieważne jaki cel sobie postawisz i nieważne jak bezsensowny będzie. Najważniejsze jest to, że pokazałeś samemu sobie kim jesteś. A wiedz, choćby mówili o Tobie podle to najbardziej boli to, co sam o sobie rzeczesz. ~ Ja xD
* * *
- Ja byłam tam, BYŁAM TAM! - krzyczałam z bezsilności. Magiczny kominek-teleport nawalił. Tupałam nogami i wzburzałam chmurę popiołu. Ponoć do 3 razy sztuka. Phi! Nie jestem tego taka pewna! Byłam załamana. Wyszłam w środku nocy, co zakrawało na kompletą psychopatkę i usiłowałam dostać się na Pokątną. Czarodziejskiego proszku miałam od groma i mówiąc szczerze chciałabym cisnąć nim całą siłą gdzieś, byle skończyć z tym cyrkiem. Jednak coś nie pozwalało mi zakończyć tego w taki sposób.
- Wycofać się ? Cóż za męstwo ! Wiwaty dla panny Russell ! - przedrzeźniałam się z ironicznym uśmiechem. Nie zważając już na higienę i estetykę klapnęłam we wnętrzu szczelnego paleniska. Zakryłam twarz rękoma. Nawet nie wiem przed kim. Sama nie mogłam uwierzyć, że się poddałam. Istny szok!
Kiedy już przestałam się mazać powiedziałam z jękiem:
- Jak już mam roztrwonić ten pył to w pożyteczny sposób. - powoli wstałam chwiejąc się przy tym nieznacznie. Uniosłam garść i wypowiedziawszy słowa z wielkim zaangażowaniem cisnęłam na dół z impetem.
* * *
- Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. - powiedziałam z niedowierzaniem.
- To zależy od Ciebie, malutka. - zachichotał chłopak. Te jego oczy głębokiej czerni. Chętnie bym w nich utonęła. Wstałam z radości i mój pierwszy odruch, nad którym sama bym nie zapanowała to przytulenie kogoś. Pomógł mi w tym On.
- Nie tak ochoczo, malutka ! Zachowaj dystans ... - szepnął Tom z uśmieszkiem. Po czym przycisnął mnie do ceglanego muru. Przy mojej szyi kurczowo trzymał dębowy magiczny patyk. Byłam zaskoczona taką reakcją.
- Ale ... ?! - powiedziałam z oburzeniem w głosie. Zabrzmiało to jak pisk zirytowanego szczeniaczka. Nie zrobiłby na kimkolwiek większego wrażenia.
- Puszczę Cię tylko oddaj mi MOJĄ różdżkę.
- TWOJĄ powiadasz ! - nie dam sobie w kaszę dmuchać. Tego już było za wiele! Szarpałam się jednak Riddle ze stoickim spokojem rzekł:
- Mógłbym skończyć z Tobą tu i teraz jednak z mojej dobrej woli oszczędzę Cię. Oczekuję tego co trzymasz w kieszeni. - zerknął na przedmiot i uniósł brew, jakby mnie ponaglał.
- To ? - zapytałam z dezaprobatą. Skrycie chciałam przedłużyć wymianę zdań.
- Tak, malutka. - przytaknął czarnooki bez ani nutki irytacji. Muszę przyznać, że albo jest bardzo cierpliwy albo to ja jestem nad wyraz impulsywna.
- Przecież w sklepie ... - nie pozwolił mi dokończyć. Do grzecznych to nie należy.
- W sklepie to co innego. Nie wiedziałem, że ...
- Ja też nie wiedziałam, że okażesz się takim chamem ! - zripostowałam napastnika. Dalej to chyba nie pożyję. Wyciągnęłam różdżkę, wyrwałam się z uścisku Riddle'a i wyzwałam go na pojedynek. Wcale nie wiedziałam co robię. " Może przeżyję" - pomyślałam z optymizmem.
Riddle okazał mi wyraz szacunku i pochwalił :
- Nikt nie śmiał się ze mną pojedynkować. Brawo! Jesteś pierwsza. I wiedz, że ...
- zawsze możesz się wycofać. NIGDY ! - dokończyłam poważnie. Na bank nie będzie lekko.
Chłopak nie do końca dobrze oszacował moje umiejętności. Zrobił krok z tupnięciem, myśląc, że Tania się wystraszy. Otóż się mylił !
- Expelliarmus ! - wypowiedziałam zaklęcie odrzucające różdżkę przeciwnika. Wyszło mi to całkiem nieźle. Dębowy patyk szybko odskoczył od właściciela.
Powoli okrążaliśmy się. Tomuś był bez szans. Wreszcie przerwałam ciszę:
- Może już powiesz, że się poddajesz? - nakłaniałam go z drwiną. Był idealnym aktorem. Świetnie umiał zamaskować swoje zdziwienie. Uśmiechnął się. Ja nadal miałam grobową minę.
- Ok, ok. Ja Tom Marvolo Riddle poległem i poddaję się. - odrzekł oficjalnym tonem lecz nadal z rozbawieniem. Podobało mi się to. On wcale taki zły nie był. Wreszcie wycofał się.
- Nigdy już nie spróbujesz mnie zabić ? Nigdy nie będziesz grozić mi różdżką ? Nigdy ?! - dla pewności zapytałam go nie przestając śledzić go czarodziejskim patykiem.
- Przysięgam. Masz moje słowo. - po czym wyciągnął rękę w moją stronę. Zerknął na mnie przepraszającym spojrzeniem.
- Niech Ci będzie. - przyjęłam przeprosiny i obdarzyłam chłopaka uśmiechem. Chyba zadłużyłam się.
* * *
Jak podobał Wam się ten rozdział ? Komentujcie ;)
P.S. Słowo wstępu dzisiaj nie było zbytnio szałowe. Przymknijcie oko ^^
* * *
- Ja byłam tam, BYŁAM TAM! - krzyczałam z bezsilności. Magiczny kominek-teleport nawalił. Tupałam nogami i wzburzałam chmurę popiołu. Ponoć do 3 razy sztuka. Phi! Nie jestem tego taka pewna! Byłam załamana. Wyszłam w środku nocy, co zakrawało na kompletą psychopatkę i usiłowałam dostać się na Pokątną. Czarodziejskiego proszku miałam od groma i mówiąc szczerze chciałabym cisnąć nim całą siłą gdzieś, byle skończyć z tym cyrkiem. Jednak coś nie pozwalało mi zakończyć tego w taki sposób.
- Wycofać się ? Cóż za męstwo ! Wiwaty dla panny Russell ! - przedrzeźniałam się z ironicznym uśmiechem. Nie zważając już na higienę i estetykę klapnęłam we wnętrzu szczelnego paleniska. Zakryłam twarz rękoma. Nawet nie wiem przed kim. Sama nie mogłam uwierzyć, że się poddałam. Istny szok!
Kiedy już przestałam się mazać powiedziałam z jękiem:
- Jak już mam roztrwonić ten pył to w pożyteczny sposób. - powoli wstałam chwiejąc się przy tym nieznacznie. Uniosłam garść i wypowiedziawszy słowa z wielkim zaangażowaniem cisnęłam na dół z impetem.
* * *
- Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. - powiedziałam z niedowierzaniem.
- To zależy od Ciebie, malutka. - zachichotał chłopak. Te jego oczy głębokiej czerni. Chętnie bym w nich utonęła. Wstałam z radości i mój pierwszy odruch, nad którym sama bym nie zapanowała to przytulenie kogoś. Pomógł mi w tym On.
- Nie tak ochoczo, malutka ! Zachowaj dystans ... - szepnął Tom z uśmieszkiem. Po czym przycisnął mnie do ceglanego muru. Przy mojej szyi kurczowo trzymał dębowy magiczny patyk. Byłam zaskoczona taką reakcją.
- Ale ... ?! - powiedziałam z oburzeniem w głosie. Zabrzmiało to jak pisk zirytowanego szczeniaczka. Nie zrobiłby na kimkolwiek większego wrażenia.
- Puszczę Cię tylko oddaj mi MOJĄ różdżkę.
- TWOJĄ powiadasz ! - nie dam sobie w kaszę dmuchać. Tego już było za wiele! Szarpałam się jednak Riddle ze stoickim spokojem rzekł:
- Mógłbym skończyć z Tobą tu i teraz jednak z mojej dobrej woli oszczędzę Cię. Oczekuję tego co trzymasz w kieszeni. - zerknął na przedmiot i uniósł brew, jakby mnie ponaglał.
- To ? - zapytałam z dezaprobatą. Skrycie chciałam przedłużyć wymianę zdań.
- Tak, malutka. - przytaknął czarnooki bez ani nutki irytacji. Muszę przyznać, że albo jest bardzo cierpliwy albo to ja jestem nad wyraz impulsywna.
- Przecież w sklepie ... - nie pozwolił mi dokończyć. Do grzecznych to nie należy.
- W sklepie to co innego. Nie wiedziałem, że ...
- Ja też nie wiedziałam, że okażesz się takim chamem ! - zripostowałam napastnika. Dalej to chyba nie pożyję. Wyciągnęłam różdżkę, wyrwałam się z uścisku Riddle'a i wyzwałam go na pojedynek. Wcale nie wiedziałam co robię. " Może przeżyję" - pomyślałam z optymizmem.
Riddle okazał mi wyraz szacunku i pochwalił :
- Nikt nie śmiał się ze mną pojedynkować. Brawo! Jesteś pierwsza. I wiedz, że ...
- zawsze możesz się wycofać. NIGDY ! - dokończyłam poważnie. Na bank nie będzie lekko.
Chłopak nie do końca dobrze oszacował moje umiejętności. Zrobił krok z tupnięciem, myśląc, że Tania się wystraszy. Otóż się mylił !
- Expelliarmus ! - wypowiedziałam zaklęcie odrzucające różdżkę przeciwnika. Wyszło mi to całkiem nieźle. Dębowy patyk szybko odskoczył od właściciela.
Powoli okrążaliśmy się. Tomuś był bez szans. Wreszcie przerwałam ciszę:
- Może już powiesz, że się poddajesz? - nakłaniałam go z drwiną. Był idealnym aktorem. Świetnie umiał zamaskować swoje zdziwienie. Uśmiechnął się. Ja nadal miałam grobową minę.
- Ok, ok. Ja Tom Marvolo Riddle poległem i poddaję się. - odrzekł oficjalnym tonem lecz nadal z rozbawieniem. Podobało mi się to. On wcale taki zły nie był. Wreszcie wycofał się.
- Nigdy już nie spróbujesz mnie zabić ? Nigdy nie będziesz grozić mi różdżką ? Nigdy ?! - dla pewności zapytałam go nie przestając śledzić go czarodziejskim patykiem.
- Przysięgam. Masz moje słowo. - po czym wyciągnął rękę w moją stronę. Zerknął na mnie przepraszającym spojrzeniem.
- Niech Ci będzie. - przyjęłam przeprosiny i obdarzyłam chłopaka uśmiechem. Chyba zadłużyłam się.
* * *
Jak podobał Wam się ten rozdział ? Komentujcie ;)
P.S. Słowo wstępu dzisiaj nie było zbytnio szałowe. Przymknijcie oko ^^
środa, 24 lipca 2013
II rozdział Sama tam trafiłam. Nie mogę drugi raz?
Co można nazwać nałogiem? Nikotyna, alkohol? Tylko? A czy nikt się nie zastanowił co tak oczywistego może nim być? Zwycięstwo i odniesiony sukces. Kiedy go doświadczysz, chcesz więcej, coraz więcej. Tańczysz, śpiewasz i trenujesz po to, by zostać wyróżnionym z wielu. Uzależniasz się. Tak właśnie jest w przypadku Tatiany, która dość niedawno odniosła swój mały lecz na pozór błahy dla Mugola sukces - zrobiła krok w stronę magicznego a za razem fascynującego świata.
* * *
Szczegółowe oględziny "patyka wyposażonego w magię" dobiegły końca więc Mugolka Tatiana Russell wreszcie mogła walnąć w kimono i zapomnieć choć na chwilę o świecie czarodziejów i oczywiście o Tomie. Godzina późna, przynajmniej za późna da rodziców dziewczyny - 23.46.
- Jakże ten pokój się zmienił! Taki... Magiczny. - odrzekła Tania rzucając się na niezaścielone łóżko. Obserwowała sufit z rozmarzoną miną. Kosmyk jej naturalnie falistych włosów łaskotał ją w nos. Następnie pomieszczenie przepełniło się śmiechem a raczej świńskim rykiem. Nic! Z niej zwierza się nie wypędzi. Po kilku chwilach szamoczącą się na pościeli dziewczyna wróciła do normy. Prędzej można byłoby powiedzieć ogarnął ją żal. Taki nieuzasadniony.
-"A co będzie jak już nigdy więcej go nie zobaczę? Jak już nigdy nie uda mi się wrócić na Pokątną?"- zagryzła wargę. Gotowało się w niej ze wściekłości.
-Czemu ja zawsze jestem taka naiwna?!- wykrzywiła się ze wstrętu do samej siebie. Denerwowało ją to, że jest taka optymistyczna i ambitna. Dobre cechy obróciły się przeciwko niej. Tyle tygodni warowania jak pies na nic. Jednak w jej myślach utkwił Tom - chłopak napotkany w sklepie Ollivandera. Jego tajemniczy uśmiech, oczy i ta nijaka 'aura' jaką sobie Russell ubzdurała. Czyżby czuła miętę do tego kolesia?
-Kurczę, ja nie mogę tak tego zostawić! - warknęła i wstała na równe nogi. Z daleka spojrzała na różdżkę i szepnęła w uśmieszku:
- Sama tam trafiłam. Nie mogę drugi raz? - następnie zachichotała i w biegu zgarnęła ją i wybiegła z domu.
* * *
Gdzie uda się Tatiana? Co ona znowu knuje?! Piszcie ;3
Aha i CD jest już obmyślony ;)
Możliwe, że opublikuję jeszcze dziś.
Tylko błagam o jeden jedyny komek !
* * *
Szczegółowe oględziny "patyka wyposażonego w magię" dobiegły końca więc Mugolka Tatiana Russell wreszcie mogła walnąć w kimono i zapomnieć choć na chwilę o świecie czarodziejów i oczywiście o Tomie. Godzina późna, przynajmniej za późna da rodziców dziewczyny - 23.46.
- Jakże ten pokój się zmienił! Taki... Magiczny. - odrzekła Tania rzucając się na niezaścielone łóżko. Obserwowała sufit z rozmarzoną miną. Kosmyk jej naturalnie falistych włosów łaskotał ją w nos. Następnie pomieszczenie przepełniło się śmiechem a raczej świńskim rykiem. Nic! Z niej zwierza się nie wypędzi. Po kilku chwilach szamoczącą się na pościeli dziewczyna wróciła do normy. Prędzej można byłoby powiedzieć ogarnął ją żal. Taki nieuzasadniony.
-"A co będzie jak już nigdy więcej go nie zobaczę? Jak już nigdy nie uda mi się wrócić na Pokątną?"- zagryzła wargę. Gotowało się w niej ze wściekłości.
-Czemu ja zawsze jestem taka naiwna?!- wykrzywiła się ze wstrętu do samej siebie. Denerwowało ją to, że jest taka optymistyczna i ambitna. Dobre cechy obróciły się przeciwko niej. Tyle tygodni warowania jak pies na nic. Jednak w jej myślach utkwił Tom - chłopak napotkany w sklepie Ollivandera. Jego tajemniczy uśmiech, oczy i ta nijaka 'aura' jaką sobie Russell ubzdurała. Czyżby czuła miętę do tego kolesia?
-Kurczę, ja nie mogę tak tego zostawić! - warknęła i wstała na równe nogi. Z daleka spojrzała na różdżkę i szepnęła w uśmieszku:
- Sama tam trafiłam. Nie mogę drugi raz? - następnie zachichotała i w biegu zgarnęła ją i wybiegła z domu.
* * *
Gdzie uda się Tatiana? Co ona znowu knuje?! Piszcie ;3
Aha i CD jest już obmyślony ;)
Możliwe, że opublikuję jeszcze dziś.
Tylko błagam o jeden jedyny komek !
poniedziałek, 22 lipca 2013
I rozdział Kradziona różdżka
Mugole mają swoje sposoby. Jednak by zrozumieć świat czarodziejów potrzeba 3 rzeczy: chęci, cierpliwości oraz przede wszystkim zdolności. Inni omijają te warunki wykorzystując znajomości. Pozostali są pozostawieni sami sobie... Jak Tatiana.
* * *
-Wreszcie na Pokątnej!- szepnęłam cicho. Moja radość jest nie do pojęcia. Godziny spędzone na wyszukiwaniu PRAWDZIWYCH czarodziejów oraz gapienie się jak w obraz dało rezultaty. Jednak co dalej? Idealnie obmyślone plany rozpływa się po osiągnięciu sukcesu. Trzeba działać! Co zrobiłaby osoba upita magią ...
-Do sklepu Ollivandera!- chyba wszyscy usłyszeli moje wrzaski. No cóż... można mnie porównać do świni, która pierwszy raz jest w rezydencji. Czmychnęłam w stronę celu.
Uliczki były wyjątkowo tłoczne. Jednka to sprzyjało mi,o jak najbardziej! Tatiana jest zamaskowana. Nowy rok szkolny zbliżał się welkimi krokami. Ceny w górę, a ja mam ledwo 14 galeonów. Umknęło roztrzepanym czarodziejom.
-Sklep niebywale pusty. Czyżby wszyscy zdążyli zakupić różdżki? A może ceny za wysokie? - co krok nasuwały mi się nowe powody. Pora wejść. "A jak nie pasuje do mnie ani jedna różdżka? Wszystko na marne! Nie, nie STOP!"
-Witam panno...hmm...Jak Ciebie zwą?- rzekł z początku miłym lecz później dość niezdecydowanym głosem. Podszedł i zmierzył mnie wzrokiem. Pewnie nie doszedł do wniosku, że do jego sklepu wkroczył mugol we własnej osobie. Pewnie pomylił mnie z jakąś czarownicą.
-Witam. Ja. - odpowiedziałam pośpiesznie przestępując z nogi na nogę. Nie spodziewałam się tego pytania. Musiałam wybrnąć.
-Ależ proszę podać naz... - renomowany sprzedawca różdżek nie dokończył.
Wejścia ustąpiłam Albusowi Dumbledore'owi, który był przyczyną dziwnego zachowania mężczyzny. A może nie on? Może ten chłopak obok niego. Bije od niego jakaś mroczna aura. Nie żebym ja... a zresztą! Na moje oko jest kimś więcej.
-Witam, witam pana Albusa! Czyżby z różdżką Toma było coś... nie tak?- powiedział z przesłodzoną miną.
"Widać pan Albus jest kimś ważnym. Albo ważny jest młody."
-Dobry wieczór! Ale! Nasz zdolny uczeń potrzebuje nowej!
-O tak, tak! Taki uzdolniony...
-SUMy napisał wyśmienicie! Wie pan, że ... - "rozmowa będzie trwała wieczność! Nie mogę czekać. Hmm... Mogę zaoszczędzić galeony ale równocześnie narażę się na wielkie ryzyko."
Spojrzałam na ok. 15-latka. "Jakże on miał cudne oczy. Czarne błyszczące... HEJ! Czy mi się wydaję... Albo jego ślepia połyskują celowo albo ja zwariowałam! Dobrze. Muszę wracać. Cel: zwędzić jeden magiczny patyk i czmychnąć jak najszybciej. Zerknęłam na błyszczącookiego. Rzeczywiście! Czyżby on mnie podjudzał ?! Najpierw musiłby czytać w moich myślach. Mówiłam, że ma jakąś aurę."
Obdażyłam go lekkim uśmiechem. Ten na dał znak, że to dobry pomysł. Przynajmniej tak odczytałam skinienie głową.
* * *
-Ile tu regałów!- szepnęłam ze zniechęceniem. Właśnie przemierzałam kręte uliczny sklepu Ollivandera. Im dalej tym ciemniej. Powoli zaczęłam wątpić w powodzenie misji. Ale ten błysk w oczach! - to z pewnością dodało mi samozaparcia! Wreszcie przystanęłam obok podświetlonej różdżki. Była koloru aksamitnej czerni. Wyciągnęłam rękę... Zawahałam się. Po chwili usłyszałam nadchodzące kroki. Zgarnęłam magiczny patyczek i rozpoczęłam paniczną ucieczkę.
* * *
"Jeszcze tylko kawałek!" Zorientowałam się, że poprawiła się widoczność. Zatrzymałam się za rogiem ostatniej półki. Wbiłam swój błagalny wzrok w chłopaka. Ten uśmiechnął się wyrażając swój podziw. To naprawdę poprawiło mi samopoczucie. Po czym (widocznie) sprawił, że nijaki Dumbledore zwijał się z bólu. Czarodziej padł na posadzkę i nieustannie próbował powstać. Na marne jednak! Czarnooki spojrzał na niego z drwiną.
Tak! To ten moment! Wykorzystałam sytuację i wybiegłam ze sklepu. Zatrzymałam się na progu.
-Dzięki! - powiedziałam z najlepszym tonem na jakiego tylko umiałam się zebrać. Następnie biegiem udałam się w drogę powrotną.
P.S. Dumbledore jeszcze nie był na stanowisku dyrektora. Był nim Armando Dippet.
Jak Wam się podoba pierwszy rozdział? Podzielcie się opiniami w komentarzach!
* * *
-Wreszcie na Pokątnej!- szepnęłam cicho. Moja radość jest nie do pojęcia. Godziny spędzone na wyszukiwaniu PRAWDZIWYCH czarodziejów oraz gapienie się jak w obraz dało rezultaty. Jednak co dalej? Idealnie obmyślone plany rozpływa się po osiągnięciu sukcesu. Trzeba działać! Co zrobiłaby osoba upita magią ...
-Do sklepu Ollivandera!- chyba wszyscy usłyszeli moje wrzaski. No cóż... można mnie porównać do świni, która pierwszy raz jest w rezydencji. Czmychnęłam w stronę celu.
Uliczki były wyjątkowo tłoczne. Jednka to sprzyjało mi,o jak najbardziej! Tatiana jest zamaskowana. Nowy rok szkolny zbliżał się welkimi krokami. Ceny w górę, a ja mam ledwo 14 galeonów. Umknęło roztrzepanym czarodziejom.
-Sklep niebywale pusty. Czyżby wszyscy zdążyli zakupić różdżki? A może ceny za wysokie? - co krok nasuwały mi się nowe powody. Pora wejść. "A jak nie pasuje do mnie ani jedna różdżka? Wszystko na marne! Nie, nie STOP!"
-Witam panno...hmm...Jak Ciebie zwą?- rzekł z początku miłym lecz później dość niezdecydowanym głosem. Podszedł i zmierzył mnie wzrokiem. Pewnie nie doszedł do wniosku, że do jego sklepu wkroczył mugol we własnej osobie. Pewnie pomylił mnie z jakąś czarownicą.
-Witam. Ja. - odpowiedziałam pośpiesznie przestępując z nogi na nogę. Nie spodziewałam się tego pytania. Musiałam wybrnąć.
-Ależ proszę podać naz... - renomowany sprzedawca różdżek nie dokończył.
Wejścia ustąpiłam Albusowi Dumbledore'owi, który był przyczyną dziwnego zachowania mężczyzny. A może nie on? Może ten chłopak obok niego. Bije od niego jakaś mroczna aura. Nie żebym ja... a zresztą! Na moje oko jest kimś więcej.
-Witam, witam pana Albusa! Czyżby z różdżką Toma było coś... nie tak?- powiedział z przesłodzoną miną.
"Widać pan Albus jest kimś ważnym. Albo ważny jest młody."
-Dobry wieczór! Ale! Nasz zdolny uczeń potrzebuje nowej!
-O tak, tak! Taki uzdolniony...
-SUMy napisał wyśmienicie! Wie pan, że ... - "rozmowa będzie trwała wieczność! Nie mogę czekać. Hmm... Mogę zaoszczędzić galeony ale równocześnie narażę się na wielkie ryzyko."
Spojrzałam na ok. 15-latka. "Jakże on miał cudne oczy. Czarne błyszczące... HEJ! Czy mi się wydaję... Albo jego ślepia połyskują celowo albo ja zwariowałam! Dobrze. Muszę wracać. Cel: zwędzić jeden magiczny patyk i czmychnąć jak najszybciej. Zerknęłam na błyszczącookiego. Rzeczywiście! Czyżby on mnie podjudzał ?! Najpierw musiłby czytać w moich myślach. Mówiłam, że ma jakąś aurę."
Obdażyłam go lekkim uśmiechem. Ten na dał znak, że to dobry pomysł. Przynajmniej tak odczytałam skinienie głową.
* * *
-Ile tu regałów!- szepnęłam ze zniechęceniem. Właśnie przemierzałam kręte uliczny sklepu Ollivandera. Im dalej tym ciemniej. Powoli zaczęłam wątpić w powodzenie misji. Ale ten błysk w oczach! - to z pewnością dodało mi samozaparcia! Wreszcie przystanęłam obok podświetlonej różdżki. Była koloru aksamitnej czerni. Wyciągnęłam rękę... Zawahałam się. Po chwili usłyszałam nadchodzące kroki. Zgarnęłam magiczny patyczek i rozpoczęłam paniczną ucieczkę.
* * *
"Jeszcze tylko kawałek!" Zorientowałam się, że poprawiła się widoczność. Zatrzymałam się za rogiem ostatniej półki. Wbiłam swój błagalny wzrok w chłopaka. Ten uśmiechnął się wyrażając swój podziw. To naprawdę poprawiło mi samopoczucie. Po czym (widocznie) sprawił, że nijaki Dumbledore zwijał się z bólu. Czarodziej padł na posadzkę i nieustannie próbował powstać. Na marne jednak! Czarnooki spojrzał na niego z drwiną.
Tak! To ten moment! Wykorzystałam sytuację i wybiegłam ze sklepu. Zatrzymałam się na progu.
-Dzięki! - powiedziałam z najlepszym tonem na jakiego tylko umiałam się zebrać. Następnie biegiem udałam się w drogę powrotną.
P.S. Dumbledore jeszcze nie był na stanowisku dyrektora. Był nim Armando Dippet.
Jak Wam się podoba pierwszy rozdział? Podzielcie się opiniami w komentarzach!
O czym piszę? - czyli ogóły
Cześć, drodzy Czytelnicy!
Pewne czytaliście / oglądaliście Harrego Pottera. Ten właśnie blog będzie o najczarniejszym charakterze z całej powieści fantastycznej. Pewnie domyślacie się już o Kogo mi chodzi. Jednak tutaj poznacie Go z całkiem innej strony. Jakiej? Czy będzie romantyczny albo zabawy - tego dowiecie się czytając kolejne posty.
Aha! Nie znajdziecie tu nic o Lordzie Voldemorcie z tą zmutowaną twarzą XD