Upór. Myślisz, że słowo to znasz a jednak nie masz o nim zielonego pojęcia. Czy kiedykolwiek pognałeś za pociągiem, który wyruszył już 10 minut temu ? Nie. A dogoniłbyś ! Upór to także idiotyzm. W pewnym sensie. Jednak nieważne jaki cel sobie postawisz i nieważne jak bezsensowny będzie. Najważniejsze jest to, że pokazałeś samemu sobie kim jesteś. A wiedz, choćby mówili o Tobie podle to najbardziej boli to, co sam o sobie rzeczesz. ~ Ja xD
* * *
- Ja byłam tam, BYŁAM TAM! - krzyczałam z bezsilności. Magiczny kominek-teleport nawalił. Tupałam nogami i wzburzałam chmurę popiołu. Ponoć do 3 razy sztuka. Phi! Nie jestem tego taka pewna! Byłam załamana. Wyszłam w środku nocy, co zakrawało na kompletą psychopatkę i usiłowałam dostać się na Pokątną. Czarodziejskiego proszku miałam od groma i mówiąc szczerze chciałabym cisnąć nim całą siłą gdzieś, byle skończyć z tym cyrkiem. Jednak coś nie pozwalało mi zakończyć tego w taki sposób.
- Wycofać się ? Cóż za męstwo ! Wiwaty dla panny Russell ! - przedrzeźniałam się z ironicznym uśmiechem. Nie zważając już na higienę i estetykę klapnęłam we wnętrzu szczelnego paleniska. Zakryłam twarz rękoma. Nawet nie wiem przed kim. Sama nie mogłam uwierzyć, że się poddałam. Istny szok!
Kiedy już przestałam się mazać powiedziałam z jękiem:
- Jak już mam roztrwonić ten pył to w pożyteczny sposób. - powoli wstałam chwiejąc się przy tym nieznacznie. Uniosłam garść i wypowiedziawszy słowa z wielkim zaangażowaniem cisnęłam na dół z impetem.
* * *
- Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. - powiedziałam z niedowierzaniem.
- To zależy od Ciebie, malutka. - zachichotał chłopak. Te jego oczy głębokiej czerni. Chętnie bym w nich utonęła. Wstałam z radości i mój pierwszy odruch, nad którym sama bym nie zapanowała to przytulenie kogoś. Pomógł mi w tym On.
- Nie tak ochoczo, malutka ! Zachowaj dystans ... - szepnął Tom z uśmieszkiem. Po czym przycisnął mnie do ceglanego muru. Przy mojej szyi kurczowo trzymał dębowy magiczny patyk. Byłam zaskoczona taką reakcją.
- Ale ... ?! - powiedziałam z oburzeniem w głosie. Zabrzmiało to jak pisk zirytowanego szczeniaczka. Nie zrobiłby na kimkolwiek większego wrażenia.
- Puszczę Cię tylko oddaj mi MOJĄ różdżkę.
- TWOJĄ powiadasz ! - nie dam sobie w kaszę dmuchać. Tego już było za wiele! Szarpałam się jednak Riddle ze stoickim spokojem rzekł:
- Mógłbym skończyć z Tobą tu i teraz jednak z mojej dobrej woli oszczędzę Cię. Oczekuję tego co trzymasz w kieszeni. - zerknął na przedmiot i uniósł brew, jakby mnie ponaglał.
- To ? - zapytałam z dezaprobatą. Skrycie chciałam przedłużyć wymianę zdań.
- Tak, malutka. - przytaknął czarnooki bez ani nutki irytacji. Muszę przyznać, że albo jest bardzo cierpliwy albo to ja jestem nad wyraz impulsywna.
- Przecież w sklepie ... - nie pozwolił mi dokończyć. Do grzecznych to nie należy.
- W sklepie to co innego. Nie wiedziałem, że ...
- Ja też nie wiedziałam, że okażesz się takim chamem ! - zripostowałam napastnika. Dalej to chyba nie pożyję. Wyciągnęłam różdżkę, wyrwałam się z uścisku Riddle'a i wyzwałam go na pojedynek. Wcale nie wiedziałam co robię. " Może przeżyję" - pomyślałam z optymizmem.
Riddle okazał mi wyraz szacunku i pochwalił :
- Nikt nie śmiał się ze mną pojedynkować. Brawo! Jesteś pierwsza. I wiedz, że ...
- zawsze możesz się wycofać. NIGDY ! - dokończyłam poważnie. Na bank nie będzie lekko.
Chłopak nie do końca dobrze oszacował moje umiejętności. Zrobił krok z tupnięciem, myśląc, że Tania się wystraszy. Otóż się mylił !
- Expelliarmus ! - wypowiedziałam zaklęcie odrzucające różdżkę przeciwnika. Wyszło mi to całkiem nieźle. Dębowy patyk szybko odskoczył od właściciela.
Powoli okrążaliśmy się. Tomuś był bez szans. Wreszcie przerwałam ciszę:
- Może już powiesz, że się poddajesz? - nakłaniałam go z drwiną. Był idealnym aktorem. Świetnie umiał zamaskować swoje zdziwienie. Uśmiechnął się. Ja nadal miałam grobową minę.
- Ok, ok. Ja Tom Marvolo Riddle poległem i poddaję się. - odrzekł oficjalnym tonem lecz nadal z rozbawieniem. Podobało mi się to. On wcale taki zły nie był. Wreszcie wycofał się.
- Nigdy już nie spróbujesz mnie zabić ? Nigdy nie będziesz grozić mi różdżką ? Nigdy ?! - dla pewności zapytałam go nie przestając śledzić go czarodziejskim patykiem.
- Przysięgam. Masz moje słowo. - po czym wyciągnął rękę w moją stronę. Zerknął na mnie przepraszającym spojrzeniem.
- Niech Ci będzie. - przyjęłam przeprosiny i obdarzyłam chłopaka uśmiechem. Chyba zadłużyłam się.
* * *
Jak podobał Wam się ten rozdział ? Komentujcie ;)
P.S. Słowo wstępu dzisiaj nie było zbytnio szałowe. Przymknijcie oko ^^
5 komentarze:
Świetny rozdział ^^ Pisz trochę więcej, bo jestem niezaspokojona! Moja ciekawość szaleje!
Naprawdę świetny rozdział ;3 czekam na następny :)
Fajnie piszesz :D
Dziękuję Wam za miłe słowa ;) Może jeszcze dzisiaj napiszę kolejną część.
Super rozdział! a co do wstępu jest supcio!
Jejciu ! Nowy czytelnik ? Zachęcam do czytania i komentowania innych rozdziałów ;)
Prześlij komentarz